Jak to się dzieje, że jak krzyczą szeroko publikowane i komentowane wyniki badań, w sklepach zostawiamy co miesiąc średnio do 200 zł więcej, a do domu przynosimy o 8 kg żywności mniej? To oczywiście efekt inflacji, która w marcu wyniosła ponad 16%. Przy czym tak chętnie odmieniana przez naszego premiera putinflacja stanowi tylko ułamek ogólnej wartości wzrostu cen. Lwią cześć należałoby konsekwentnie nazwać glap-inflacją, wskazując jednoznacznie źródło działań, a raczej zaniechań, które do niej doprowadziły.
Mówimy o inflacji w skali roku, co oznacza, że porównujemy się do marca zeszłego roku. Gdy jednak spojrzymy na średni wzrost względem poprzedniego miesiąca, ten jest zatrważający, wynosi bowiem ponad jeden procent. W skali miesięcznej!