Elektryki na bakier z podatkami, cz.2

Kiedy w zeszłym roku Europa postanowiła, że do 2035 roku wszystkie nowo rejestrowane samochody będą elektryczne, w powietrzu zawisło zasadnicze pytanie: kto za to zapłaci?

Bo samochody na benzynę i ropę to fantastyczny interes. Nie tylko przemysłu motoryzacyjnego czy paliwowego, co jest oczywiście, ale także – dla rządów. To one w ciągu ostatniego półwiecza zrobiły z tradycyjnych silników prawdziwe fabryki pieniędzy.

Samochody na ropę i benzynę regularnie dostarczają pieniędzy do państwowych budżetów. W ubiegłym roku pięć największych gospodarek europejskich na opłatach paliwowych zarobiło ponad 150 miliardów euro, czyli 2 procent wszystkich podatków. W Wielkiej Brytanii rząd zarabia więcej na sprzedaży paliw niż na sprzedaży alkoholu czy papierosów łącznie 🇬🇧💷. Podatki paliwowe mają dla rządów same zalety: przynoszą gigantyczne kwoty w porównaniu z kosztami zbierania, bo zbieranie jest wyjątkowo łatwe. Uchylenie się od nich jest praktycznie niemożliwe. No i podatnicy zwykle uznają je za sprawiedliwe; jeździsz autem — płacisz za utrzymanie dróg i leczenie ofiar wypadków. Trudno je będzie zatem zastąpić. Ale nie ma innej możliwości. Jak to zatem uskutecznić?

Opcja pierwsza: podwyżka podatków osobistych.

Co ma tę wadę, że ciężar utrzymania dróg spadłby także na tych, którzy nie korzystają z nich w ogóle, albo wciąż jeżdżą autem benzynowym i za drogi płacą 

Opcja druga: wyższe opodatkowanie rachunków za prąd.

Ale i to rozwiązanie ma szereg obciążeń i minusów. Bo kto ma dom i domową instalację do produkcji energii, nikomu za nią nie płaci, auto ładuje za darmo i jeździ nim do woli – po publicznych drogach.

Opcja trzecia: powszechne obłożenie opłatami za korzystanie ze wszystkich dróg w kraju, ale tylko dla samochodów na prąd.


Wiąże się z tym jednak wysoki koszt i trudności w egzekwowaniu, np. za pomocą organizowania i instalowania automatycznych systemów naliczania opłat 🚦💳.

Ciekawa i całkiem praktyczna jest również opcja czwarta, a mianowicie obowiązkowa, kontrolowana przez państwo kilometrówka dla każdego auta na prąd. Wprowadzana obowiązkowo na przykład podczas corocznego przeglądu technicznego.