Paliwa tanieją! Ale czy jest się z czego cieszyć?
Jak doskonale wiemy, niektóre spadki są dobre. To znakomite wieści, gdy spadki dotyczą cen np. gazu. A już z pewnością cieszymy się całą gębą, gdy sięgają one poziomów, jakich Europa nie widziała od lat. W ciągu jednego tylko roku gaz potaniał siedmiokrotnie! Teraz kosztuje on mniej więcej tyle, ile na wiosnę 2021 r., gdy europejska gospodarka wychodziła z pandemii. I zanim Putin wypowiedział Europie wojnę gospodarczą.
Czyli co, jest szczęście?
Czyli co, jest szczęście?
Niby jak najbardziej, bo przecież tania energia, to niższe ceny wszystkiego innego. Przynajmniej – teoretycznie. Bo są niestety powody, dla których euforię trzeba studzić. A tych powodów powinniśmy wyglądać tuż za naszą zachodnią granicą. I są one ściśle związane z tanim gazem.
Koniec zimy, jak pamiętamy wyjątkowo krótkiej i łagodnej stał się impulsem do poważnych rozważań nad energetyczną kondycją gospodarek.
Ogólnoeuropejskie gazowe pospolite ruszenie zainicjowało prawdziwie generalny remont. I, jak to z remontami bywa, wyglądem przypomina on efekt eksplozji małej bomby w składzie pierza. Objął cały kontynent, na czele z Niemcami, które już dorobiły się terminali do odbioru gazu ze Stanów Zjednoczonych i Bliskiego Wschodu.
Gaz ze świata odbierają też na całego m.in. Włosi i republiki bałtyckie.
Powszechny obowiązek oszczędzania objął przemysł i instytucje publiczne. Pozostali zaś oszczędzali, bo nie było innego wyjścia. Jesienią rachunki rosły w astronomicznym tempie, na co jedynym sposobem było ograniczenie ogrzewania. Dlatego też, w odróżnieniu od poprzedniego sezonu, nie było potrzeby sięgania do głębokich rezerw z magazynów. Więc są one wciąż wypełnione w stopniu najwyższym od ponad pięciu lat.
Jest więc zatem się z czego cieszyć, no nie?!
Ale czy na pewno? Odpowiedź – w kolejnym poście:)
cdn…