Polska jest krajem, który ma statystycznie najniższy wskaźnik liczby milionerów w stosunku do ogółu społeczeństwa.
Jednocześnie, co w jakimś sensie zrozumiałe, ogromna większość z nich posiada wyższe wykształcenie. Jednakże po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że ich poziom wykształcenia ma się nijak do sukcesu finansowego, jaki odnieśli. Innymi słowy, fakt, że osiągają tak wysoki poziom dochodu nie jest efektem ukończenia jakiegoś (żadnego?) konkretnego kierunku studiów. Wręcz powiedziałbym, że sukces finansowy osiągnęli nie dzięki wysiłkowi i energii, jakie poświęcili na swoją edukację, lecz – pomimo tego! Z edukacją instytucjonalną, zwaną czasem państwową jest bowiem jeden zasadniczy problem.
Pracuję na wyższych uczelniach w Polsce od lat. Podczas swoich zajęć często zdarza mi się zadawać wiele mówiące pytanie: czego mianowicie twoja dotychczasowa edukacja nauczyła cię w dziedzinie inwestowania? Praktycznego zarabiania pieniędzy? Pomnażania majątku? Umiejętności skutecznego poruszania się w świecie finansów? Budowania swojej finansowej niezależności i bezpieczeństwa?
Ile się dowiedziałeś o tym, jak skutecznie zabezpieczać swoje oszczędności przed inflacją? Jak dostrzegać intratne okazje i podejmować szybkie decyzje, aby jak najskuteczniej je wykorzystać?
I jak można wyrwać się z błędnego kręgu pracy u kogoś, od pierwszego do pierwszego i zacząć realnie budować dla siebie perspektywę pasywnego dochodu? Tak, by to Twoje pieniądze pracowały dla Ciebie, a nie odwrotnie.
Na wyższych uczelniach, na wydziałach związanych z szeroko rozumianym biznesem czy przedsiębiorczością, obserwujemy niestety od lat pewien powszechny problem; by nie nazwać go zmorą. Otóż w dużej części wykładają tam osoby z tytułami, nic oczywiście nie ujmując ich dorobkowi naukowemu, które siłą rzeczy od lat funkcjonują w ramach etatu i administracji państwowej. I w życiu nie prowadzili żadnej firmy.
Nie zrozum mnie źle. Absolutnie nie odradzam nikomu studiowania. Wprost przeciwnie; zdobywanie wiedzy zawsze jest wspaniałe, fascynujące i to jedna z moich absolutnie najbardziej ulubionych aktywności i sposobów spędzania (tracenia?) czasu. A wydaje mi się, że mogę mieć pewne skromne pojęcie i wypowiedzieć się w tej materii, jako że piszę z perspektywy osoby, która posiada pięć różnych dyplomów ukończenia studiów i kończy właśnie pisać swój doktorat. Żaden jednak, podkreślam i piszę to z pełnym przekonaniem – żaden ze studiowanych przeze mnie kierunków nie nauczył mnie nic w obszarze praktycznego zarabiania pieniędzy.
Mówi się, że zarabiania pieniędzy można się nauczyć. Ja uważam, i jestem o tym najgłębiej przekonany, że jest to coś, czego należy, bezwzględnie trzeba się uczyć!
I do tego właśnie serdecznie Cię zapraszam.