Od razu przyznam się, że tytuł dzisiejszego artykułu nie pochodzi ode mnie, jednak na tyle mi się spodobał i moim zdaniem tak trafnie opisuje to, co obecnie dzieje się w świecie kryptowalut, że postanowiłem to określenie upowszechnić.
Zatem – czy mamy do czynienia ze spektakularnym końcem snu o potędze inwestowania w szeroko rozumiane kryptowaluty? Snu, który dla wielu entuzjastów (wyznawców?) tejże waluty coraz wyraźniej zamienia się w koszmar, chociaż miała z nich uczynić śpiących na pieniądzach multimilionerów?
Rynek kryptowalut przechodzi właśnie bodaj najcięższą w swojej krótkiej historii próbę. Coraz częściej pojawiają się wręcz pytania, czy krypto w ogóle przetrwa. A jeśli tak, to w jakiej formie, bo prawie na pewno już nie w tej, do której przywykliśmy.
Armageddon rozpoczął się od całkiem efektownego bankructwa, ponieważ dotyczącego trzeciej największej na świecie giełdy kryptowalut FTX, a wraz z nim umarło kryptomarzenie tysięcy osób, którzy się nim zachłysnęli. Skalę kryptokalipsy pokazują choćby straty wszechpotężnego Bitcoina, który jest już cieniem samego siebie sprzed choćby roku.
Jakim cudem do tego doszło?
Giełdę FTX stworzyło kolejne cudowne dziecko naszych czasów – Bankman Fried, jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy biznesu kryptowalut i to na długo przed swoimi 30-tymi urodzinami. Jego osobisty majątek szacowano na chwilę przed katastrofą na 26 miliardów (sic!) dolarów. Firma FTX sponsorowała zespół Mercedesa w Formule 1, reklamowała się podczas finałów mistrzostw futbolu amerykańskiego i planowała wspólnie z Visą wprowadzić karty płatnicze powiązane z rachunkami swoich klientów. No właśnie – wszystko w czasie przeszłym.
Kiedy zaczęło być coraz głośniej o tym, że FTX może być mówiąc eufemistycznie “podatne na kryzys płynnościowy”, pojawiły się oskarżenia dotyczące samego Bankmana, że potajemnie przeniósł co najmniej 10 mld od swoich klientów do własnego para-funduszu, aby sfinansować pewne “ryzykowne przedsięwzięcia” (czyt. wycisnąć z rynku jeszcze więcej dzięki spekulacjom na zmianach notowań swojej własnej giełdy). Gdy utopił pieniądze, a sprawa wyszła na jaw, klienci rzucili się tłumnie do wypłat. Niestety szybko okazało się, że nie było już czego wypłacać. W zaledwie tydzień FTX straciło miliardy!
Naturalnym jest natychmiastowe skojarzenie całej akcji z Lehman Brothers – od spektakularnej plajty tego sławnego amerykańskiego banku inwestycyjnego rozpoczął się globalny kryzys finansowy w 2008 roku. Tyle że Lehman zostawił po sobie 600 mld dolarów aktywów, których sprzedaż umożliwiała chociaż częściowe spłacenie klientów i wierzycieli. Giełda FTX zostawiła natomiast okrągłe ZERO.
Zrozumiałe w tej sytuacji są coraz głośniejsze okrzyki, by wreszcie ukrócić wolną amerykankę na rynku kryptowalut i w jakikolwiek sposób zacząć go regulować.
Grzmoty nadchodzącej burzy słychać było w zasadzie od dawna. W czerwcu widowiskowo upadła jedna ze sławniejszych kryptowalut Luna, która w kilka chwil straciła niemal 100% swojej wartości. Mimo że dało się już przywyknąć do różnych spektakularnych bankructw i przekrętów, to jednak spadek wartości z 84 do 0,00018 dolara (!!!) w ciągu jednego dnia i tak robi wrażenie. Później obserwowaliśmy upadek kilku innych “wielkich” biznesów związanych z kryptowalutami. Niemniej blednie to wszystko na tle tego, co wydarzyło się (i wciąż się dzieje) w związku z Bankmanem Friedem i firmą FTX.
Trzęsienie ziemi objęło swoim zasięgiem cały światowy rynek kryptowalut. Dotknęło oczywiście gigantów, na czele z Bitcoinem i Ethereum. Strata 20% w ciągu kilku dni to i tak niewiele, gdy przypomnimy sobie, że jeszcze rok temu 1 Bitcoin kosztował ponad 60 tys. dolarów. Obecna wycena w okolicach 16 tys. oznacza spadek o około 70% – robi wrażenie! A to wszystko de facto zasługa jednego człowieka. Niewątpliwie będę z ciekawością śledzić jego dalsze losy (szczęśliwie nie należałem do jego klientów) – człowieka, który miał w kieszeni lekko licząc 26 mld $ i którego biznes wart jest obecnie najwyżej dolara.
Agencja Bloomberg nazywa to jednym z największych upadków w historii.
Dla mnie znacznie ważniejsze jest jednak coś innego, mianowicie wyraźnie zauważalny masowy odwrót od inwestowania w kryptowaluty. Przy czym nie jestem pewien, czy użycie słowa “inwestowanie” jest w tym przypadku odpowiednie dla opisanych wyżej działań. Przychodzą mi do głowy zgoła odmienne określenia, w tym z użyciem słów powszechnie uznawanych za obelżywe.
Niewątpliwie warto zatrzymać się na chwilę refleksji i wyciągnąć z tego wnioski.