Chiny a rynek nieruchomości – jak to się przekłada na nasze codzienne życie?
Zacznijmy od zdecydowanego łagodzenia twardej polityki antycovidowej, która doprowadziła w tym kraju do spowolnienia gospodarki i stałego pogarszania się perspektyw na przyszłość. Na początek Pekin skrócił czas, jaki podróżni wjeżdżający do tego kraju muszą spędzić na kwarantannie. Zniesiono też ograniczenia w lotniczych połączeniach międzynarodowych, co zdaniem analityków jest znakiem szerszego otwierania się Chin po 2 latach niemal całkowitej izolacji od świata.
Decyzja zapadła podczas spotkania najwyższych władz partii komunistycznej w celu załagodzenia niepokojów w gospodarce i życiu społecznym. W Chinach narasta bowiem kolejna fala zakażeń koronawirusem, a niemal 1/10 gospodarki jest w ten czy inny sposób objęta restrykcjami. W największych miastach odcinane są całe dzielnice. Na ulicach wyrastają policyjne blokady z drutem kolczastym, by nikomu nie przyszło do głowy ich forsowanie. Chiny stosują też masowe testy i śledzenie kontaktów. To ostatnia taka gospodarka na świecie!
Nic dziwnego, że po ogłoszeniu końca chińskiej polityki „zero covid”, na rynkach zapanował dobry nastrój. Wyraźnie podrożały akcje na giełdach w Hongkongu i Szanghaju, wzrosła też cena ropy. Handlujący przewidują, że zmiany w chińskiej gospodarce oznaczają większą produkcję, więcej zamówień i szybszy rozwój, a co za tym idzie większe potrzeby transportowe i więcej zużywanych paliw.
Jest też inna ważna branża, dla której poprawa nastrojów konsumenckich w Chinach jest kluczowa.
Branża, której upadek mógłby pociągnąć za sobą największe instytucje finansowe świata. O czym mowa? To rynek nieruchomości, który w Chinach stanowi niemal 1/4 całej gospodarki. I jest dwa razy większy niż amerykański!
Dlatego też Pekin ogłosił największy w historii plan ratunkowy dla tej właśnie branży. Nieruchomości w Chinach systematycznie tanieją, co dla rynku, na którym deweloperzy budują wyłącznie na kredyt, jest bardzo złą wiadomością. Ceny mieszkań spadają nieprzerwanie od ponad 10 miesięcy, czyli najdłużej w historii tamtejszego wolnego rynku.
Spadek cen nieruchomości to możliwe gigantyczne problemy deweloperów. Bankructwa w branży obciążonej bilionami dolarów kredytów to również katastrofa dla banków oraz firm, które pożyczyły deweloperom pieniądze, np. w formie obligacji korporacyjnych. To też załamanie chińskiej giełdy, a za nią – rynków akcji na całym świecie! Już raz pod światem ugięły się kolana, gdy na wiosnę niewypłacalność ogłosił jeden z tamtejszych gigantów budowlanych i największa na świecie firma deweloperska.
Wtedy chiński rząd wstrzymał się pomocą, jednak dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Wielopoziomowy plan pomocowy przewiduje wydłużenia dla deweloperów terminów spłaty rat kredytów. Pekin obiecuje też publiczne wsparcie kredytowania i inne ułatwienia dla kupujących. Bo podstawowym problemem branży jest brak chętnych na nowe mieszkania – od początku stycznia notujemy spadek o 1/3 w stosunku do roku poprzedniego. Strumień pieniędzy systematycznie wysycha, a rynek nieruchomości coraz wyraźniej hamuje, spowalniając jednocześnie całą gospodarkę. I tu koło się zamyka.
Spadek cen nieruchomości w gospodarkach światowych stał się już powszechny.
Tanieją domy w Stanach, Kanadzie i Australii, ale również w Europie i na rynkach Skandynawskich. W Polsce już widzimy jak gwałtownie zahamował sektor kredytów mieszkaniowych. Powodem są zaporowe koszty pożyczek i astronomiczne ceny w większych miastach. Ponadto Polakom przestały rosnąć wynagrodzenia, a codzienne wydatki pochłaniają lwią część domowych budżetów. To sprawia, że wielu polskim rodzinom pociąg z własnym mieszkaniem wraz z nadejściem rekordowej inflacji odjechał niestety już raczej na dobre.
Zapraszam do refleksji, polemiki i komentowania 🙂