Długo zastanawiałem się, na co warto zwrócić uwagę z początkiem Nowego Roku…
I oto jak sądzę jedno z najmniej medialnych, a moim zdaniem absolutnie kluczowych wydarzeń w strefie euro, nie tylko w skali roku, ale co najmniej od chwili rozpętania pewnego globalnego incydentu w 2020 (kto wie, ten wie).
Oto okazuje się, że banki komercyjne działające w strefie euro z końcem roku spłaciły pożyczki, które zostały im udzielone ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Niby nic, ekonomiczne nudy, prawda? Natomiast ciekawsza jest tu kwota, ponieważ banki te spłaciły łącznie prawie 450 mld. euro (!!!) w ciągu jednego dnia! A jak się spłaca tego rodzaju pożyczkę, to pieniądz de facto znika.
Wcześniej bardzo głośno było o tym, że EBC poprzez swoje kolejne działania dodrukowuje całe góry euro, a jednym z celów owego drukowania było właśnie udzielanie komercyjnym bankom bardzo tanich i niezwykle korzystnych pożyczek po to, aby łatwiej im było inicjować kolejne akcje kredytowe, a dzięki tym akcjom ożywiać chwiejącą się w okresie pandemii europejską gospodarkę.
Niejednokrotnie wcześniej bywało tak, że banki nie były specjalnie chętne do spłacania pożyczek przed czasem, co było prostym sygnałem, że nadal borykają się z problemami i wciąż tych pieniędzy potrzebują. Teraz jednak okazało się, że w jednym kroku zdecydowały się wywalić na stół prawie pół biliona euro!
Cóż z tego może wynikać?
Z jednej strony niby napawa to optymizmem, bo skoro banki robią coś takiego, oznacza to, że są przekonane, iż nie odbije im się to czkawką. Może to świadczyć nawet o początkach powrotu do pewnej normalności. Z drugiej jednak strony oznacza to znaczne ograniczenie płynności w sektorze finansowym, bo te pieniądze po prostu znikną! Tak jak banki kreują nowy pieniądz udzielając kredytów, tak samo spłata kredytu powoduje, że ten pieniądz de facto znika, przestaje istnieć w obrocie i podaż pieniądza zmniejsza się.
Gdybyśmy wszyscy nagle jednego dnia spłacili wszystkie nasze długi i kredyty w bankach – zniknęłaby olbrzymia większość pieniędzy będących aktualnie w obiegu. A to, oczywiście w sytuacji skrajnej, rozważanej póki co przez ekonomistów czysto hipotetycznie, wywołałoby naprawdę potężną katastrofę w całej światowej gospodarce, polegającą chociażby na potężnym niedoszacowaniu ilości pieniądza w stosunku do wielkości rozbuchanych gospodarek.
W tym przypadku oczywiście nie dojdzie (jeszcze?) do niczego takiego na dużą skalę. Natomiast niewątpliwie jest to ruch, który powoduje znaczące zmniejszenie płynności w sektorze finansowym całej strefy euro, do której chcąc nie chcąc należymy. I od niej zależymy…
To wszystko dzieje się w sytuacji, gdy cała europejska gospodarka balansuje na krawędzi recesji.
Można (i wręcz należy) zadawać słuszne pytanie, czy aby na pewno jest to dobry moment na tak drastyczne zacieśnianie polityki monetarnej. Wiedząc o tym, że przecież niezależnie cały czas trwają rzeczywiste, znaczące podwyżki stóp procentowych.
Wygląda to wszystko naprawdę “ciekawie” i powinno być powodem do naprawdę czujnego obserwowania rozwoju sytuacji. Bo jak duże i brzemienne w skutkach turbulencje cała ta akcja wywoła – dopiero się przekonamy. A przekonamy się (i to akurat pewne) na własnej skórze i na własnych portfelach.